Ładowanie

TERAZ:

150 lat ulicy Zwycięstwa. Felieton Kajetana Gorniga

Sto pięćdziesiąt lat to szmat czasu. Ulica Zwycięstwa widziała już niemieckie powozy, pierwsze automobile, a dziś – zawiłe mijanki Zmieniała się razem z Gliwicami: kiedyś elegancka arteria z secesyjnymi kamienicami, dziś – trochę zmęczona życiem, ale wciąż dumna ze swojego wieku. I właśnie dlatego warto mówić o niej nie tylko z czułością, ale i z pomysłem na przyszłość. Jedno jest pewne: tramwaju na Zwycięstwa nie będzie. I nie chodzi nawet o koszty, tylko o fakt, że nikt nie potrafi sensownie wytłumaczyć, dlaczego tramwaj miałby być lepszy od autobusu.

Skoro samorządowcy nie są w stanie tego objaśnić, to jakim cudem mieliby sprzedać mieszkańcom wizję „szynowego raju”? Temat tramwaju – przynajmniej w tej formule – można uznać za zamknięty. Ale skoro obchodzimy 150-lecie ulicy, to może zamiast zamykać się na pomysły, warto spojrzeć szerzej? Gliwice nie muszą kopiować krasnali z Wrocławia czy beboków z Katowic.

Zwycięstwa mogłoby dostać swój własny, oryginalny symbol – coś, co połączy historię, rozrywkę i praktyczną komunikację. Wyobraźmy sobie pojazd, który nie jest zwykłym tramwajem ani autobusem, tylko atrakcją turystyczną samą w sobie.

Może retro-wagon stylizowany na secesję? A może futurystyczny, elektryczny pojazd z multimedialnymi oknami pokazującymi historię miasta podczas jazdy? Połączyłby Rynek z Dworcem i stałby się nową wizytówką Gliwic – czymś, co naprawdę wyróżnia. Bo ulica, która ma 150 lat, zasługuje nie tylko na wspominki, ale na przyszłość z charakterem. Gliwice już nie raz miały odwagę być inne – choćby wtedy, gdy wyrosła nam radiostacja. Może czas, żeby i Zwycięstwa dostała coś, co przyciągnie turystów i sprawi, że mieszkańcy powiedzą: „to nasze, gliwickie i nigdzie indziej tego nie znajdziecie”.

Share this content: